środa, 28 marca 2007

Zgorzelec - Warszawa -Zgorzelec

No tak, wypadałoby określić po co byłem w W-wie. Otóż byłem u niejakiego pana Janusza kierownika Polonii w sprawie sprzętu satelitarnego, który on już ma, a ja mieć mam. Chodziło o konfigurację urządzenia i przy okazji odbiór czaszy anteny, siłownika, pozycjonera itp.

Komar

Komar owad pospolity
>> > > | rodzaj żeński, jadowity.
>> > > | Małe takie, niepozorne
>> > > | na trucizny to odporne.
>> > > | Kiedy tylko zmrok zapada
>> > > | przez okienko skurwiel wpada
>> > > | i gdy światła gasną w sali
>> > > | słychać ch...ja już w oddali.
>> > > | Bzyka pojeb cala noc
>> > > | nie pomoże nawet koc
>> > > | a gdy rano wstajesz
>> > > | to kurwicy wnet dostajesz
>> > > | swędzi noga, swędzi ręka
>> > > | a ten kutas nie wymięka
>> > > | taki mały, a ma moc
>> > > | i tak kurwa jest, co noc

niedziela, 25 marca 2007

Zgorzelec - Warszawa -Zgorzelec

To była dłuuuuuuuuga podróż. Wyjechaliśmy ze Zgorzelca około 19 godziny. Pogoda taka sobie, ale najgorsze miało się dopiero zdarzyć. We Wrocku obowiązkowe KFC. Wyjazd z Wrocławia w kierunku Bełchatowa. Około 2 w nocy 1,5 godziny snu. Zaczął padać śnieg (22.03.07). Podczas dalszej jazdy ściana śniegu o zgrozo i gierkówką z prędkością 50-60 km/h. W Warszawie jesteśmy na 6 rano, a spotkanie na 9. Zwiedzamy:
1. Dziuplę darmozjadów przy Wiejskiej
2. Grób Nieznanego Żołnierza
3. Nike
4. Zamek Królewski
5. Kolumnę Zygmunta, któremu cytujemy słowa z komedii (...) pan tu nie stał(...)
Jedziemy na spotkanie.
Powrót nie przyniósł nic ciekawego. Pogoda się poprawiła i wracało się o wiele lepiej (mimo zmęczenia).
Wartym odnotowania był fakt złapania kapcia w Bolesławcu, który doprowadził mnie do szewskiej pasji, ale cóż. Dojechaliśmy około 21.30. A ja na nockę do pracy!!!